Czekaj…

Oleńka odc. 2/20

Lubisz ciszę? – spytała.

– W ciszy można wiele usłyszeć.

– Wolisz milczeć niż mówić?

– Mówię, gdy jest to potrzebne – Ola znów poczuła jej uśmiech w sobie.

– Masz teraz jakieś imię?

– Mam.

– I oczywiście nie powiesz jakie?

– Oczywiście – znów ten uśmiech – wydaje ci się, że kiedyś usłyszysz ode mnie coś, czego powiedzieć ci nie mogę. I nie powiem.

– Tak, masz rację, zawsze mam na to nadzieję.

 

Mama była piękną kobietą. Nigdy nie dbała o siebie przesadnie, nawet specjalnie się nie stroiła, rzadko robiła makijaż. Lubiła się dobrze i oryginalnie ubrać, miała swój niepowtarzalny styl – niby sportowy, ale taki kobiecy, miękki.

Ojciec był interesującym mężczyzną, w typie myśliciela. Nigdy nie wyróżniał się wyglądem, jednak kobiety lubiły na niego patrzeć. Było w nim coś, co przykuwało uwagę.

Oboje byli dla Oli skarbnicą wiedzy o życiu. Gdy nie rozumiała czegokolwiek szła do nich, a oni tłumaczyli tak długo, jak potrzebowała. Czasem sami nie wiedzieli, więc szukali odpowiedzi dotąd póki nie znaleźli. Rozmawiali. Wspólne dyskusje przy kuchennym stole. Mama pracowała nad kolejnym bukietem albo inną dekoracją na zamówienie. Tata piekł ciasto, a ona roztrząsała swój problem. Zdarzało się, że mama kończyła pracę, tata wyjmował ciasto z piekarnika, ona już rozumiała. Siadali do stołu i jedli to ciepłe ciasto z mlekiem.

I jednego dnia po prostu wszystko się skończyło. Przyszedł wieczór, Ola usłyszała dzwonek przy drzwiach, rodzice mieli przywieźć wtedy miód i jabłka od cioci, jajka i ser. To był policjant, nie mogła zrozumieć co mówi. Jego usta poruszały się, słyszała głos, ale słowa ulatywały. Potem była Renata – nie wiedziała skąd – jakaś pustka. Słyszała urywane głosy, jakiś lekarz, a potem spała. Pogrzeb pamiętała, jak przez mgłę.

„Miałam wtedy dwadzieścia lat.

Rodzice nazywali mnie Oleńką – Małą, Słodką Oleńką.

Potem nikt już tak do mnie nie mówił”.

 

Był środek nocy. Ciągle nie spała. Łóżko nagle było nie wygodne, pościel zbyt gorąca, koszula za długa, za ciasna, nie w tym kolorze. Wszystko nie tak.

Dzień był długi, a każda minuta jak wieczność. Miała wrażenie, że za chwilę zwariuje. Szef nieustannie czegoś chciał. A w jej myślach była tylko ona.

Kolejna noc. Kolejny koszmar. Wstała, chodziła nerwowo po mieszkaniu, otworzyła okno, poczuła dotkliwy chłód. Stała tak przez chwilę patrząc w dal, na jasne, delikatnie różowe chmury, na nieliczne światła w mrowisku, jak nazywała blokowisko. Cisza.

Zamknęła okno. Spojrzała na śpiącą. Była jeszcze piękniejsza niż w dzień. Wzięła ją w dłonie, przeszła do drugiego pokoju, położyła na łóżku rodziców. Wyszła, zamknęła drzwi. Wsunęła się w pościel i zasnęła.

 

Kolejny dzień był podobny do poprzedniego. Wróciła z pracy. Otworzyła drzwi pokoju. Kobieta spała. Przeniosła ją delikatnie, położyła na stole.

– Jesteś wiedźmą? Kim ty jesteś? – patrzyła na nią i nie wierzyła, że to się naprawdę dzieje. Mówiła do rzeźby.

I przyszła kolejna noc. A z nią nie przyszedł sen. Ponownie otworzyła okno. Myślała o spotkaniu z mężczyzną na rynku. Widziała jego oczy. „Za wielką zmianę trzeba zapłacić”. „Zrozumie pani”. Co zrozumiem? Jaką zmianę? Czuła, że ma dość tego co ma, że chciałaby czegoś innego. Chciałaby poczuć ten spokój, radość, chciałaby się znów śmiać. Żyć. I jakoś nie potrafiła.

Zatrzasnęła okno. Zapaliła świecę.

– O co ci chodzi? – patrzyła świdrująco w rzeźbę.

Cisza.

– Nie wiem o co chodzi, ale wiem, że to dotyczy Ciebie. I tego mężczyzny – mówiła coraz głośniej i głośniej – Powiedz!

Cisza. Krzyknęła:

– Słuchaj, chcę się wyspać. Miałam dwa ciężkie dni i równie trudne noce. Mów wreszcie o co ci chodzi! – trzasnęła pięścią w stół.

Cisza.

– Ja zwariuję – miała wrażenie jakby cała energia z niej opadła, wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy, następny wdech i wydech, spokojnym tonem zaczęła mówić – posłuchaj chcę odpocząć, powiedz mi czego potrzebujesz, żeby dobrze się poczuć w moim mieszkaniu.

Cisza.

Wstała. Wyszła do kuchni. Oparła się o blat. Zrezygnowała. Cała ta sytuacja wydała jej się teraz nierealna.

– Ogrzej mnie – usłyszała w sobie, słowa jakby były w niej, a jednak nie były jej słowami. Odwróciła się. Podeszła do rzeźby leżącej na stole, nie odrywając od niej wzroku. Świeca migotała, rzucając cienie na jej plecy. Spała, tak po prostu spała.

– Jak mam to zrobić?

Cisza. Ola patrzyła na nią zdumiona.

Zgasiła świecę. Wzięła ją w dłonie i delikatnie położyła na poduszce. Przykryła kołdrą. Położyła się obok. Zasnęła.

 

Śniło jej się, że spała. Na poduszce na ugiętych kolanach siedziała zielona kobieta. Pochylona nad jej głową gładziła włosy, dotykała swoją maleńką dłonią jej twarzy, z zaciekawieniem przyglądała się bliźnie na brodzie.

Rankiem obudziła się wyspana. Uśmiechnęła się do siebie, spojrzała na rzeźbę, też się do niej uśmiechnęła. Zielona kobieta spała, zupełnie bez ruchu. W pierwszej chwili zdziwiła się, zaśmiała się uznając, że to był sen i że chyba naprawdę wariuje.

Nie bała się.

 

Przyszedł następny wieczór. Zbliżała się noc. Już widziała, że ma ją położyć na poduszce i przykryć kołdrą, bo wtedy może spać spokojnie. Zapaliła świecę. Ktoś jej kiedyś powiedział, że świeca oczyszcza przestrzeń z negatywnych emocji.

Napuściła wodę do wanny. Wlała napar z liści orzecha włoskiego. Kiedy była dzieckiem mama przygotowywała jej takie kąpiele – na wzmocnienie kręgosłupa. Liście pływały w brązowej wodzie. To było bardzo przyjemne. Lubiła się tak uspokajać.

Wsunęła się do łóżka. Kobieta spała, jak zwykle. Przyglądała się jej. W blasku świecy miała wrażenie, że oddycha. Zdmuchnęła płomień. Zasnęła.

Czuła, że ktoś bawi się jej włosami, tak delikatnie. Doświadczała przyjemności, jakiej wcześniej nie zaznała. Rano jej włosy zdawały się lśnić. Kobieta spała.

 

 

Nota prawna : Informuję, iż jestem autorką wszystkich tekstów zawartych na stronie internetowej www.ewaczernik.pl. Informuję również, że potwierdzenie mojego autorstwa zostało zabezpieczone prawnie. Proszę zatem, abyś przestrzegał praw, jakie mi przysługują. Jako autorka nie zezwalam na jakiekolwiek wykorzystywanie całości lub fragmentów tekstów zawartych na niniejszej stronie internetowej bez mojej zgody lub w sposób naruszający moje prawa chronione prawem autorskim. W szczególności nie zezwalam na kopiowanie, wydawanie, utrwalanie, zwielokrotnianie, jakikolwiek obrót, publikowanie w internecie i publiczne odtwarzanie treści zawartych na stronie internetowej. Jeśli chcesz wykorzystać mój tekst – skontaktuj się ze mną.

Możliwość komentowania została wyłączona.