Czekaj…

Oleńka odc. 3/20

Wróciła z pracy. Renata przyszła pogawędzić. Często tak robiły popołudniami. Sąsiadki od zawsze. Lubiły przesiadywać w kuchni Oli, parzyć herbatę za herbatą, podjadać ciastka. Tym razem postanowiły zjeść obiad – schabowe z marchewką. Zadzwonił telefon. To Robert, prosił by zaprojektowała bukiet dla jego mamy. Przechadzała się po pokoju i uzgadniała szczegóły.

Spojrzała na łóżko. Już nie słyszała głosu w słuchawce. Była pewna, że kobieta była w łóżku, tam przecież ją zostawiła rano, a teraz jej nie ma. Zajrzała pod poduszkę, kołdrę, głębiej i głębiej. Nie było jej tam, więc gdzie jest? Rozejrzała się po pokoju. Zatrzymała się wzrokiem na stole. Spała.

Robert dopytywał, czy odpowiadają jej warunki:

– Tak, tak, pasują. Przepraszam cię, ale muszę kończyć – rozłączyła się.

Stała między łóżkiem a stołem, jak wmurowana.

– Długo jeszcze będziesz gadać? – Renatę drażniła ta dodatkowa praca – chodź wreszcie! Weszła do pokoju:

– Stało się coś? – Ola była blada.

– Nic, po prostu coś mi się zdawało – wymieniły się spojrzeniami. Renata nie pytała.

Znów powtórzyła rytuał. Świeca, kąpiel, łóżko. Kobieta na poduszce. Tej nocy nic się nie wydarzyło. Następnej i kolejnej także nie.

 

Wróciła z pracy do domu chwilę później niż zwykle. Weszła jeszcze do pasmanterii, kupiła żyłkę i kilka metrów kolorowej materiałowej wstążki. Pomyślała, że do zimowych bukietów mogłaby dołączyć ozdoby z koralików nawleczonych na żyłkę. Znalazła je w szufladzie w kuchni, czarne, srebrne i białe. Mama wyszyła kiedyś nimi abstrakcyjny wzór na sukience. Poszła w niej na Sylwestra, a tata był wściekły – wszyscy mężczyźni chcieli z nią tańczyć. Uśmiechnęła się do tych wspomnień. Ta sukienka ciągle wisi w szafie rodziców razem z innymi ubraniami.

W korytarzu na parterze otworzyła skrzynkę na korespondencję. Kilka reklam, rachunek za telefon i kolejny list od cioci. Wzięła go do ręki, zatrzymała się na chwilę. Myślała, czy wyrzucić go już teraz czy może jak pozostałe, włożyć do szuflady z bielizną.

W domu otworzyła drzwi do pokoju rodziców. Starała się do niego nie wchodzić. Wypłakała w nim wszystkie łzy. Teraz czuła bezradność. Miała wrażenie, że wszystko tu umarło. Nie potrafiła jednak tego pogrzebać. Podeszła do szuflady, wysunęła ją, uniosła biustonosze mamy i wsunęła błękitną kopertę.

 

Spały głębokim snem, Ola i rzeźba. Ola śniła. Siedziała przy niej zielona, drobniutka kobieta. Dotykała jej włosów, delikatnie przeczesywała. Już raz jej się tak śniła. Ale teraz mówiła do niej spokojnie, ciepłym głosem: „Obudzisz się rano, a ja będę siedziała przy tobie, tak jak teraz. Będę dotykała twych włosów i twarzy. Ty będziesz spokojna. Będziesz odczuwać przyjemność. Będziesz patrzeć w moje oczy. To będzie takie naturalne, jakby tak było od dawna. Ja i ty”.

 

Obudziła się. Otworzyła oczy i spojrzała w jej. Były słoneczne, takie wesołe. Miała wrażenie, że widzi w nich miłość. Kiedyś patrzyła na nią tak mama. Nie, jednak trochę inaczej. Ta istota patrzyła z kobiecą miłością, ale nie matczyną. Dotykała jej włosów. Poczuła jej maleńką dłoń na skórze czoła, była bardzo ciepła.

– Nie boisz się mnie – powiedziała zielona kobieta.

– Nie. Jesteś taka piękna.

– Dziękuję – uśmiechnęła się do niej.

– To prawda?

– Tak, to prawda – znów się do niej uśmiechnęła – ja żyję. Wiedziałaś o tym od początku.

– Tak – zamilkła na chwilę – Ty do mnie mówiłaś?

– Tak. Pozwoliłaś mi na ten kontakt. Jesteś bardzo otwarta.

– No, nie wiem.

– Ja wiem.

Cisza.

– Aleksandro – patrzyła na nią ciepło, a jej głos był stanowczy i mocny.

– Mów do mnie Oleńka – poprosiła.

– Nie mogę Cię tak nazywać. Będę nazywać cię Aleksandrą.

– To takie pompatyczne.

– Aleksandro, czas, żebyś poszła do pracy – kobieta zaśmiała się, a potem pocałowała ją w policzek.

Cały dzień w pracy myślała o niej.  Jednocześnie miała różne odczucia. Raz myślała, że zwariowała, ma omamy, urojenia, widzi przecież rzeźbę, która się rusza i do tego jest zielona. Chwilę potem czuła odprężenie i spokój. Miała wrażenie jakby w jej życiu coś drgnęło, jakby była trochę lżejsza. Za moment przychodziła myśl, że przecież w życiu wszystko może się zdarzyć, więc dlaczego nie gadająca marmurowa kobieta.  Chwilami ze śmiechem stwierdzała, że chyba jednak jest inaczej zorientowana, w końcu śpi w łóżku, nie dosyć, że z kobietą, to jeszcze zieloną.

 

 

Nota prawna : Informuję, iż jestem autorką wszystkich tekstów zawartych na  stronie internetowej www.ewaczernik.pl. Informuję również, że potwierdzenie mojego autorstwa zostało zabezpieczone prawnie. Proszę zatem, abyś przestrzegał praw, jakie mi przysługują. Jako autorka nie zezwalam na jakiekolwiek wykorzystywanie całości lub fragmentów tekstów zawartych na niniejszej stronie internetowej bez mojej zgody lub w sposób naruszający moje prawa chronione prawem autorskim. W szczególności nie zezwalam na kopiowanie, wydawanie, utrwalanie, zwielokrotnianie, jakikolwiek obrót, publikowanie w internecie i publiczne odtwarzanie treści zawartych na stronie internetowej. Jeśli chcesz wykorzystać mój utwór – skontaktuj się ze mną.

Możliwość komentowania została wyłączona.