Czekaj…

Oleńka odc 14,15/20

14.

Zadzwonił telefon. Wyciszyła go. Właśnie była w kluczowym momencie przygotowywania papierów, niech jej nie rozprasza. Wszedł Mateusz.

– Jeszcze to – uśmiechnął się podając plik papierów.

– Dzięki, połóż.

– Kończysz? Poznaję po zmarszczkach na twarzy.

– Dzięki,  niech żyje młodość – próbowała się skupić, a Mateusz nie odpuszczał.

– Coś ci wibruje na biurku – znów zaczepił.

– Jak wibruje to wibrator.

Roześmiał się.

– Nie, błagam. Mati, daj mi to skończyć.

– Mati?

– Nie podoba ci się? – podniosła głowę i wreszcie spojrzała mu w oczy.

– Dlaczego? Zaskoczyłaś mnie … Nawet ładnie. Chyba nikt jeszcze tak do mnie nie mówił.

– Chcę skończyć to i zebrać się do domu, ale ciągle ktoś mi przeszkadza.

Roześmiał się:

– Wiesz on ciągle wibruje.

– Nie, jeszcze Reni.

– Długo dzwoni, to chyba coś ważnego.

– Jasne  – odebrała.

– No wreszcie, zapadłaś się pod ziemię? – była wściekła.

– Właśnie spod niej wyszłam, co tam?

Mateusz stał w pokoju, jakby coś jeszcze chciał powiedzieć.

– Co tam, co tam?! Staszek chciał się z tobą skontaktować, ale nie zostawiłaś mu namiaru. To ja dzwonię.

– Staszek? Coś się stało?

Mateusz spojrzał z zaciekawieniem.

– No, stało się. Czekaj dam ci go do telefonu.

– Cześć! Chcę dzisiaj popracować dłużej, bo jutro wyjdę wcześniej. Jest okey?

Zaskoczył ją ten sposób rozmowy, czy może oznajmiania.

– Okey. Ja też przyjdę później, więc nie ma problemu.

– Dzięki, cześć! – rozłączył się.

Spojrzała na telefon.

– Naprawdę się rozłączył, niewiarygodne.

– Kto? Staszek? – Mateusz był wyraźnie rozbawiony – a kto to jest?

– Kolega Reńki, remontuje mi mieszkanie.

– Już?

– Już, już, jakaś robota mu się posypała i jest – uśmiechnęła się.

– To chyba fajny facet? – znów zaczepił.

– Nie wiem, dziwny. I ja też jestem jakaś dziwna, jak on jest.

– To dobry znak – zrobił porozumiewawczą minę.

– Znak? Na co?

– Na przyszłość.

 

Poszła tam prosto z pracy. Tak jak stała. Kiedy była mała lubiła to miejsce. Piękne drzewa, tyle ptaków. Czasem przybiegła wiewiórka. Ludzie nie lubili, gdy na płytach wygrzewały się koty. A ona uwielbiała. Czasem, gdy była starsza, nachodziła ją refleksja, że na cmentarzu jest więcej życia niż przed blokiem, w którym mieszkała. To miejsce było ostoją wielu zwierząt. Chyba to lubiła najbardziej. Pamięta, że lubiła też oglądać zdjęcia na tablicach nagrobnych. Najbardziej podobały się jej te stare, w sepii. Miały tyle uroku i ciepła.

Dokładnie wiedziała gdzie idzie, znała to miejsce. Tu byli pochowani dziadkowie i do nich przychodziła z mamą. A teraz i ona tu jest, z tatą. Mama zawsze lubiła, by groby nie były przykryte płytą. Sadziła tam bratki, stokrotki, wysypywała żwirem. Zawsze się nad tym napracowała. Tata tłumaczył jej, że można postawić pomnik i nie będzie musiała tyle robić. Ale mama wiedziała swoje.

Uśmiechnęła się do tych wspomnień. Podchodziła właśnie do ich grobu. Wszystko tu wyglądało naprawdę ładnie. Tuje chyba rosły już jakiś czas, bo ładnie przysłaniały połowę grobu. Tabliczka też jeszcze się nie zniszczyła. Przysiadła na ławce. W głowie miała pustkę, w sercu ciszę. Zawsze bała się takich momentów, ale teraz siedziała tu, sama i czuła spokój. Teraz nie rozumiała, dlaczego nie przychodziła i wiedziała, że od dziś będzie to robić. Spokojna i bezpieczna. Jakby czuła ich obecność i radość. I ona też zaczęła się uśmiechać, delikatnie. W tej ciszy, pustce zaczęła budzić się w niej radość, jakiej zdawało jej się, że nie pamięta. A jednak, czuła ją. Przypomniała sobie, gdy w trójkę siedzieli w kuchni, gdy rozmawiali, gotowali. Ta radość … jednak w niej była, mimo, że ich nie było. Nie umarła.

Ola nie umarła.

 

– Ola, to jakiś koszmar jest … Co ja narobiłam?

– Co się stało? – zaniepokoiła się nie na żarty. Renata była dziwnie ożywiona, zaniepokojona i … szczęśliwa?

– Jestem głupia jak but. Dlaczego się nie przypilnowałam? Aj, dlaczego?

Ola postanowiła się nie odzywać. Zwykle przeczekanie w takich sytuacjach było najlepsze.

– A ty nic nie mówisz. Kurczę, co ja mam zrobić?

– Nie powiedziałaś jeszcze o co chodzi.

– Nie powiedziałam? A myślałam, że już wiesz?

– Nie.

– No, zakochałam się – usiadła zrezygnowana – znowu, porażka. Obiecywałam sobie, że teraz to już nie, no i masz babo placek.

– Coś więcej? – Ola niespokojnie poruszyła się na krześle. Renata zwykle mówiła o swoich mężczyznach dopiero, gdy związek zbliżał się ku końcowi.

– To Janek jest – dalej siedziała bezradna.

– Janek, ten od Heńka?

– Ten sam.

– Młody jest, to może wolny.

– Jest młodszy ode mnie cztery lata, szok, nie?

– Zależy, co kto lubi …

– Zawsze lubiłam starszych.

– I jak na tym wyszłaś? Może nie jest żonaty?

– Nie jest. Dzieci też nie ma.

– To, kochana, ideał.

– No, ale … ale … chciałam trochę odpocząć, zapomnieć …

– A przy nim pamiętasz?

– Nie.

– Czyli wszystko się zgadza.

– A ty, tak spokojnie o tym mówisz, nie martwisz się, nie ganisz? – uśmiechnęła się niepewnie.

– Reni, to jest chyba fajny chłopak, wolny, macie te same zainteresowania. Przynajmniej wiem, co tak biegasz do Heńka, a właściwie do Janka.

 

15.

– Cześć – weszła do swojego mieszkania, w którym był  mężczyzna. Trochę się jej to podobało. Staszek był bardzo spokojny i pracowity jak mróweczka. Mało mówił, a właściwie to prawie nic. Był tutaj już piąty dzień. Zrobił gładź, „szybko, bo ładnie schnie”. A kiedy schło robił zabudowę. Z regału jej i jego. Ola postanowiła oszczędzić komodę, choć Staszek upierał się, że cztery szuflady dobrze by wyglądały w szafie, „wtedy ciekawiej jest”.

– Cześć – wyszedł do niej, dopinając spodnie – skończyłem.

– Może zostaniesz chwilę, chcesz kawy?

– Nie lecę, robota czeka.

– Jeszcze jedna? – zdziwiła się.

– Nie jedna – uśmiechnął się – jakbyś miała obiad, to pewnie bym się skusił.

Czy jej się wydawało, czy spojrzał na nią inaczej. Flirtował?

– Nie mam, będzie jutro – uśmiechnęła się do niego.

Wszedł jeszcze do pokoju, zabrał torbę, odwrócił się:

– W takim razie do jutra – i już go nie było.

 

– Cześć ciociu, kiedy chcesz przyjechać?

– Chciałabym za trzy, cztery dni. Pasowałoby ci to?

– Myślę, że tak. Staszkowi zostało jeszcze malowanie, meble też kończy. To będzie mógł za chwilę zamontować?

– Staszek?

Ola poczuła ciepło w brzuchu.

– Tak, ten chłopak od malowania.

– Chłopak? – Kazia wyraźnie usłyszała nutkę ciepła zmieszanej ze świeżością – a dobrze go karmisz?

– Dzisiaj obiad – zaśmiała się – schabowy, ziemniaki i mizeria.

Kazimiera wybuchnęła śmiechem.

– Świetny, jak na początek.

– Jaki początek? – Ola nie zrozumiała – chciał obiadu, to dostanie.

– Sam chciał?

– No tak.

– Wy młodzi, trudno z wami dojść do ładu – zadzwoń do mnie, jak skończycie.

 

– Wychodzisz?

– Tak, a co?

– Zrobiłam obiad, pamiętasz?

Uśmiechnął się szeroko.

– Ja pamiętam, nie myślałem, że ty …

– Siadaj, ziemniaki się dogotowują.

– Dobrze – zdjął naciągniętą wcześniej kurtkę i usiadł przy stole. Na blacie spała zielona kobieta. Wziął ją do ręki.

– Ładna, z czego jest zrobiona? – oglądał ją dokładnie, przewracał do góry nogami.

„Ciekawe, co chce znaleźć” – prychała w głowie Oli. „Spokojnie jest ciekawy”.

„Tylko dlaczego mnie”.

Odstawił rzeźbę na stół i dalej przyglądał jej się uważnie.

– Dziwna jest, ma chyba jakąś energię.

„Wrażliwy jest, to dobrze.” „Co mu zrobiłaś?” „Nic takiego”. Kobieta zaśmiała się w myślach Oli.

– Miałem wrażenie, jakby robiła się coraz chłodniejsza.

– Wszystko jasne.

– To znaczy?

– A … to znaczy … że mówiłam do siebie – uśmiechnęła się stawiając ziemniaki na stole. Odwróciła się i podskoczyła po schabowe i mizerię – jedz, pewnie jesteś głodny.

– No tak – odwrócił wzrok od rzeźby – która to godzina?

– Dokładnie szesnasta dwadzieścia siedem.

– No to nie mam zbyt dużo czasu.

– Co myślisz o meblach? Dobrze wyjdą? – to było jedyne pytanie, jakie jej przyszło do głowy.

– Spod mojej ręki zawsze. Będzie tak jak chciałaś, nie martw się. Jutro będę malować i zainstaluję twój projekt.

– Szybko.

– Normalnie.

Zapadła lekko krępująca cisza. Staszek połykał jedzenie, jadł jakby trzy dni nie miał nic w ustach.

– A co u ciebie?

– Praca, jak co dzień. Ale to był spokojny dzień.

– To są niespokojne?

– Ostatnio więcej, szef, a raczej jego żona za chwilę będzie rodzić.

– To szczęśliwy?

– Tak.

– Pierwsze?

– Nie, drugie – uśmiechnęła się, nie była pewna, czy o tym chce rozmawiać.

– A ty, ile chcesz mieć dzieci?

– Ja? – pytanie zupełnie ją zaskoczyło – nie wiem … chyba nigdy się nad tym nie zastanawiałam.

– U mnie trójka.

– Masz trójkę dzieci? – powoli zaczynała wchodzić w stan szoku.

– Będę miał.

– Mówisz to, jakbyś był tego pewien na sto procent?

– Bo jestem – odsunął talerz – wspomnisz moje słowa – mrugnął do niej i poszedł do przedpokoju. Naciągnął kurtkę, krzyknął:

– Dzięki za obiad, był super.

I zamknął drzwi.

 

Nota prawna : Informuję, iż jestem autorką wszystkich tekstów zawartych na  stronie internetowej www.ewaczernik.pl. Informuję również, że potwierdzenie mojego autorstwa zostało zabezpieczone prawnie. Proszę zatem, abyś przestrzegał praw, jakie mi przysługują. Jako autorka nie zezwalam na jakiekolwiek wykorzystywanie całości lub fragmentów tekstów zawartych na niniejszej stronie internetowej bez mojej zgody lub w sposób naruszający moje prawa chronione prawem autorskim. W szczególności nie zezwalam na kopiowanie, wydawanie, utrwalanie, zwielokrotnianie, jakikolwiek obrót, publikowanie w internecie i publiczne odtwarzanie treści zawartych na stronie internetowej. Jeśli chcesz wykorzystać mój utwór – skontaktuj się ze mną.

Możliwość komentowania została wyłączona.