Czekaj…

Oleńka odc. 16/20

– Mateusz, odezwij się, zaczynam się martwić – nagrała się na pocztę chyba dziesiąty raz. Była już dwunasta, a on ciągle się nie odzywał. Odbyła już nawet rozmowę w jego imieniu z ważnym klientem, o którego tak się troszczył „to dobry klient, trzeba o niego specjalnie dbać”. A za chwilę ma przyjść kobieta, z którą się umówił w sprawie pracy. Stwierdził, że Ola stanowczo za dużo pracuje i musi mieć pomoc.

Zadzwonił telefon.

– Wreszcie, co się dzieje?

– Mam córkę, jest zdrowa i piękna – krzyczał zachwycony w słuchawkę.

– Mati, gratuluję, szczęściarzu – śmiała się do niego – to świętujcie?

– Przepraszam, że nie zadzwoniłem.

– Jesteś całkowicie wytłumaczony.

– A co dzisiaj mieliśmy zaplanowane? Z tego wszystkiego zupełnie zapomniałem.

– Rozmawiałam już z panem Kosuckim, wszystko załatwione. Za chwilę przyjdzie ta kobieta.

– Jaka kobieta?

– Pani Jakubczyk, w sprawie pracy. To odwołam spotkanie.

– Absolutnie! Ty będziesz z nią pracować, więc decyduj czy ci pasuje czy nie. O finansach pogadam z nią później.

– Ale Mateusz, co ty mówisz?

– Pamiętasz, będziesz dyrektorem, ucz się – uśmiechnął się – do roboty.

– Nigdy nie odpuszczasz?

– Wiesz dobrze, że nie odpuszczam tylko w ważnych sprawach. Powodzenia. Będę jutro.

 

– Cześć ciociu – podeszła do niej z szerokim uśmiechem.

– Cześć, co tu robisz?

– Sprawdziłam, którym autobusem przyjedziesz i jestem.

– Olciu, nie trzeba było.

– Przestań ciociu, myślę, że każdy krok to ból, co? To chyba dobrze, że pojedziemy samochodem?

– Taksówką?

– Nie, Staszek zaoferował się, że przyjedzie.

– Staszek?

– Ten, co remontował sypialnię. Dziś skończył i powiedział, że ma chwilę.

– Miło z jego strony.

– To fakt.

Powoli dochodziły do samochodu. Staszek wyszedł, wyciągnął rękę na powitanie.

– Dzień dobry! Jestem Staszek – uśmiechnął się.

– Dzień dobry! A ja Kazia – była rozbawiona jego bezpośredniością.

– To Kaziu, zapraszam do wozu.

Ola poczuła się lekko zażenowana. Kazia złapała tę jej minę.

– Olciu, bardzo dobrze. Tyle razy ci mówiłam, żebyś sobie odpuściła z tą ciocią. To mnie postarza – roześmiała się.

Ola zamilkła na chwilę. Miła wrażenie, że Staszek z Kazimierą w jednej sekundzie zawiązali jakiś pakt.

 

– Ale ładnie – weszła do pokoju, kiedyś jej przyjaciół, teraz sypialni Oli – świetnie to wymyśliłaś – spokojnie chodziła i oglądała wszystko – Kochanie, masz tu bardzo ładne meble, na zamówienie?

Roześmiała się.

– Tak, Staszek je robił. Zgadniesz z czego?

– Z czego? – zastanawiała się chwilę – nie chcesz mi powiedzieć, że z …

– Dokładnie tak! Komoda została, a z regału mojego i Staszka, on zrobił zabudowę na ścianę. Niesamowite, prawda?

– Tak, naprawdę robi wrażenie.

– A ty na pewno jesteś głodna?

– Tak i przywiozłam dla ciebie kurczaka faszerowanego.

– O kurcze, ale fajnie, mój ulubiony – zaczęła go wyjmować z foli – całe lata go nie jadłam. Już grzejmy! – miała wrażenie, że teraźniejszość miesza się z przeszłością, wyczuwała też odrobinę przyszłości.

 

– Chcesz herbaty?

– Twojej? Zawsze. Masz dar robienia najwspanialszych herbat, po mamie.

– Dziękuję. Kawałek ciasta?

– Jasne.

Usiadły przy stole. Ola chciała na kanapie, czułaby więcej luzu, ale ciocia, żeby ból był jak najmniejszy musiała siedzieć na krześle „na twardym”. Kazia rozejrzała się po pokoju, uśmiechnęła się:

– To kiedy dalszy remont?

– Też o tym pomyślałam – patrzyła na ściany nad oknem, ciemne smugi wyraźnie odcinały się od śnieżnobiałej niegdyś ściany – jak Staszek będzie miał czas, to pewnie się zdecyduję. Nie pamiętam, kiedy były malowane.

– Olu, podasz moją torbę?

– Jasne – podskoczyła do przedpokoju. Pomyślała, że zaczyna to robić, jak jej rzeźba – Ciężka, co w niej masz?

Kazimiera wyjęła pokaźny woreczek.

– To dla ciebie – podała ją Oli – przepraszam, że nie w twojej ulubionej szkatule, ale byłoby mi za ciężko.

Wiedziała, co jest w tym płóciennym woreczku. Wiedziała, co było w szkatule – najpiękniejsza biżuteria, jaką widziała kiedykolwiek w życiu. Nie była cenna, ale była niesamowita. Ciocia część z niej robiła sama, część kupowała. Miała świetny gust i równie dobre umiejętności.

– Nie, nie cio… , to znaczy … Nie Kaziu, absolutnie nie mogę tego przyjąć.

– Musisz, jesteś jedyną osobą, której mogę to dać.

– Ale …

– Sama rozumiesz, nie może być żadnego ale – uśmiechnęła się do niej. Wzięła jej dłoń i położyła na niej woreczek – ja już nie będę tego nosiła. Nie pasuje do tych ubrań, co teraz noszę.

Ola skapitulowała. Wzięła woreczek i położyła sobie na kolanach. Bała się otworzyć.

– Nie musisz teraz. Będziesz miała czas, żeby sobie przypomnieć, co było w szkatule. Ta biżuteria, z resztą, nie może istnieć bez niej. Wysłałam ją kurierem. Dojdzie za kilka dni.

– Jak zawsze pamiętasz o wszystkim.

– Olu, chcę jeszcze porozmawiać o mnie. Do szpitala idę pojutrze.

– Już?

-Tak idę wcześniej, bo muszą mi zrobić jakieś badania. Mam do ciebie wielką prośbę. Obiecaj, że się zgodzisz.

– Nie mogę się zgodzić, bo nie powiedziałaś o co chodzi – odrzekła stanowczo.

– Olu, kiedy będę w szpitalu, gdy będą mnie operować, obiecaj, że będziesz zajmować się swoim życiem, nie będziesz mnie odwiedzać i czekać pod salą operacyjną.

– Ale?

– Obiecaj – jej ton nie znosił sprzeciwu.

Westchnęła:

– Obiecuję, ale nie zgadzam się. Zmuszasz mnie do tego.

– Masz żyć swoim życiem. Zbyt dużo już przeszłaś i zbyt dużo upłynęło czasu.

Poczuła złość. Wzbierała w niej. Nie była duża, wystarczająca by wstać i powiedzieć:

– Masz rację, zbyt dużo czasu straciłam, bez ciebie w moim życiu, to był zmarnowany czas. Nie chcę więcej tracić ani chwili.

– Nie to miałam na myśli. Ola, tobie otwierają się drzwi do życia, wykorzystaj to, nie zaniedbuj już ani chwili.

– Nie wiem, co masz na myśli.

Kazimiera spuściła głowę:

– Ja już jestem przeszłością.

– Co ty wygadujesz! – złość dalej rosła, w ułamkach sekund i za chwilę miała eksplodować – O jakiej przeszłości ty mówisz! Jesteś dla mnie jedyną osobą, jedyną rodziną, łącznikiem, pamięcią. I jesteś tu, w tym pokoju, teraz ze mną – złapała oddech – To prawda, jesteś przeszłością, ale jesteś przede wszystkim teraźniejszością. Jesteś moją przyszłością. Nie możesz tak do mnie mówić!

Kazimiera wstała, podeszła do niej i przytuliła.

– Nie mów tak do mnie – Ola trzęsła się.

– Już dobrze, kochanie, już dobrze – głaskała ja po głowie. Czuła, jak powoli się uspokaja – już dobrze kochanie, będę też twoją przyszłością – Kazimiera poczuła się potrzebna, po raz pierwszy od bardzo dawna.

 

Nota prawna : Informuję, iż jestem autorką wszystkich tekstów zawartych na  stronie internetowej www.ewaczernik.pl. Informuję również, że potwierdzenie mojego autorstwa zostało zabezpieczone prawnie. Proszę zatem, abyś przestrzegał praw, jakie mi przysługują. Jako autorka nie zezwalam na jakiekolwiek wykorzystywanie całości lub fragmentów tekstów zawartych na niniejszej stronie internetowej bez mojej zgody lub w sposób naruszający moje prawa chronione prawem autorskim. W szczególności nie zezwalam na kopiowanie, wydawanie, utrwalanie, zwielokrotnianie, jakikolwiek obrót, publikowanie w internecie i publiczne odtwarzanie treści zawartych na stronie internetowej. Jeśli chcesz wykorzystać mój utwór – skontaktuj się ze mną.

Możliwość komentowania została wyłączona.