Czekaj…

Oleńka odc. 18/20

Zadzwonił telefon. Spieszyła się do pracy i naprawdę to nie był najlepszy moment.

– Słucham.

– Dzień dobry, kurier dziś dostarczy pani dwie paczki?

– Dwie paczki? Nie rozumiem. Nic nie zamawiałam.

– Od pani Kazimiery …

– A to już wiem. Ale dwie? Mówiła o jednej.

– Dwie, mogę być za pół godziny.

– Oj, nie bardzo, właśnie wychodzę do pracy.

– Mogę dostarczyć do pracy. Poproszę o adres.

– Lilowa 8.

– Do zobaczenia.

– Gdyby mnie jeszcze nie było, proszę zostawić szefowi.

– Oki.

 

– Ola, przed chwilą przyszły jakieś dwie paczki. Co to?

– W jednym jest szkatułka od cioci, a  w drugiej nie wiem.

Paczka była niezbyt szeroka, ale naprawdę duża. Wyglądało na karton.

– Odpakujesz?

– Chyba tak. Sama jestem ciekawa.

Zdjęła papier i otworzyła tekturowe opakowanie. W środku był obraz. Delikatnie wyjęła go. Patrzyła na niego i czuła, że zapiera jej dech w gardle, poczuła nabiegające łzy. Mateusz wziął go z rąk Oli i przypatrywał się:

– To twoi rodzice, prawda? – powiedział cicho.

Pokiwała głową.

– Jesteś bardzo podobna do taty.

– Z twarzy, resztę mam mamy.

– To malowała twoja ciocia?

– Tak.

– Bardzo zdolna.

Ola patrzyła na obraz i poczuła nagle ich bliskość, tu w pracy, zupełnie jak to było na cmentarzu. Mateusz postawił obraz na krześle, wyciągnął do niej ręce:

– Chodź mała – uśmiechnął się szeroko – chodź.

Poszła więc i przylgnęła jak dziecko, do tych mocnych męskich ramion.

 

– Dobrze, że jesteś – uśmiechnęła się szeroko.

Wyraźnie dało się zauważyć, że lepiej się czuła. Była spokojna.

– Przyniosłam ci galaretkę, sama ją zrobiłam.

– Dziękuję, zaraz zjem.

– Kaziu, dzisiaj ją robiłam. Do jutra postoi.

– Nie postoi. Wiesz jak tu karmią? – zachichotała – poza tym jutro mnie wypisują.

– Już, to chyba za szybko – zmartwiła się, bo jak miała zająć się leżącą ciocią w domu, kiedy sama pracuje.

– Nie, nie za szybko. Jutro stąd jadę do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego.

– Do czego? – Ola osłupiała.

– To takie miejsce, gdzie będę miała codziennie rehabilitację. Jest szansa, że będę chodzić, dzięki temu.

– A ile tam będziesz? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?

– Właśnie dlatego. Wiedziałam, że się zdenerwujesz i będzie ci przykro. Nie martw się o mnie.

– Jak długo?

– Mogę być pół roku.

– Pół roku? To strasznie długo.

– Wiem, Olu, wiem. Tak musi być.

– A potem wrócisz do siebie? Albo zamieszkasz ze mną.

– Olu – przerwała zakłopotana – Olu nie wrócę do domu i nie będę mieszkać z tobą. Proszę nie obraź się.

– Ale … to, co zrobisz?

– Kochanie zamieszkam w Domu Pomocy Społecznej.

– Gdzie? – była zaskoczona.

– To takie miejsce, gdzie będę miała stałą pomoc. Ja już kochanie nie mogę mieszkać sama.

– To mieszkaj ze mną.

– Kochanie, jestem stara, chora, ześwirowałam – uśmiechnęła się – potrzebuję tego. Zrobią mi jedzenie, pomogą się wykąpać, dadzą łóżko i pościel – poklepała ją po kolanie – A ty zajmij się sobą i odwiedzaj mnie.

– Ale … ale …

– Nie ma ale, to jest moja decyzja i już jej nie zmienisz.

– Ale, gdybyś jednak ją zmieniła, to u mnie jest zawsze dla ciebie miejsce.

– Wiem, wiem kochanie – spojrzała w jej oczy – ty, Olu, zajmij się moim domem. Jeśli chcesz możesz w nim zamieszkać. I pamiętaj o  ogrodzie.

– Ciociu, nie myśl, że już nigdy tam się nie pojawisz. Będziemy tam spędzać weekendy i moje urlopy.

– Dobrze, Olu, dobrze. A teraz idź już proszę. Jestem zmęczona.

 

Usłyszała chrobotanie w zamku. Była w łazience i kończyła prysznic.

– Jesteś w łazience?

– Zgadłaś – zaśmiała się.

– To wychodź zaraz.

– Coś się stało?

– Tak, stało się. Przyszłam do ciebie. Wyłaź wreszcie – przeszła do pokoju i zobaczyła dwa pudełka – a co to?

– Odpakuj. Ja już wychodzę.

Po wyjściu z łazienki zobaczyła Reni siedzącą na kanapie zapatrzoną w obraz.

– Jacy podobni. Skąd to masz?

– Ciocia mi dała. Piękne …

Stała w szlafroku i przyglądała się obrazowi. Nawet nie pamiętała, kiedy oglądała zdjęcia w albumie, starała się zapomnieć. Ale ten obraz przywoływał wszystkie dobre myśli i żadnej trudnej.

Zadzwonił dzwonek do drzwi.

– Kogo niesie o tej porze? – zamruczała pod nosem – w niedzielę wieczór?

Otworzyła drzwi i zobaczyła Staszka.

– Sorki, wiem, że późno, ale nie miałem kiedy przyjść.

– Wejdź – była zdziwiona i zmieszana. Spojrzała na Staszka. Czyżby miał czystą koszulę? I spodnie?

Przechwycił jej spojrzenie:

– No, błagam cię, jest niedziela – uśmiechnął się.

Reni usłyszała męski głos i wyszła do przedpokoju. Kiedy go zobaczyła, poczuła, że musi jak najszybciej wyjść.

– To ja lecę, nie przeszkadzam.

-Reni zostań, gdzie … – nie dokończyła, bo przyjaciółki już nie było w mieszkaniu.

Ola nie wiedziała, co powiedzieć. Stała w szlafroku, z włosami zawiniętymi w ręcznik. A przed nią mężczyzna, którego już zdążyła polubić, ale który, jeszcze nie był dla niej ważny. Patrzył na nią teraz stojąc tak blisko. Wyciągnął rękę i sięgnął do ręcznika. Delikatnie zdjął go z jej włosów. Mokre wysunęły się z niego. Przesunął po nich dłonią:

– Teraz lepiej.

 

Nota prawna : Informuję, iż jestem autorką wszystkich tekstów zawartych na  stronie internetowej www.ewaczernik.pl. Informuję również, że potwierdzenie mojego autorstwa zostało zabezpieczone prawnie. Proszę zatem, abyś przestrzegał praw, jakie mi przysługują. Jako autorka nie zezwalam na jakiekolwiek wykorzystywanie całości lub fragmentów tekstów zawartych na niniejszej stronie internetowej bez mojej zgody lub w sposób naruszający moje prawa chronione prawem autorskim. W szczególności nie zezwalam na kopiowanie, wydawanie, utrwalanie, zwielokrotnianie, jakikolwiek obrót, publikowanie w internecie i publiczne odtwarzanie treści zawartych na stronie internetowej. Jeśli chcesz wykorzystać mój utwór – skontaktuj się ze mną.

Możliwość komentowania została wyłączona.